niedziela, 22 lipca 2018

Prolog

- Chodźcie i przyłączcie się do mnie – ochrypły głos Orochimaru potoczył się echem, gdy wyciągnął rękę do dwójki dzieci. - Dzięki mnie przestaniecie odczuwać, co to znaczy wojna i ból.

Dlaczego akurat w tym momencie o tym pomyślał? Brunet przeskakiwał z drzewa na drzewo, a opaska pokazująca, że należy do Wioski Liścia połyskiwała niejednokrotnie w promieniach Słońca. Przystanął na jednym z drzew, obserwując cel jego misji. Po raz pierwszy został wysłany przez Wężowego Sannina samemu, zazwyczaj towarzyszyła mu jego drużyna. Przez chwilę zastanawiał się, czy to miał być pewnego rodzaju sprawdzian jego dotychczasowych umiejętności, czy tylko i jedynie kaprys jego opiekuna. Kołnierz bluzy wraz z jego długimi włosami powiewał na wietrze, a on wpatrywał się w ścieżkę, którędy miał uciekać szpieg z Wioski Mgły. Jego zadaniem miało być powstrzymanie go i dostarczenie żywego do kryjówki Orochimaru. Nagle do jego uszu dotarł szmer... W ostatnim momencie uniknął noża, który wbił się w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była jego głowa. Brunet uśmiechnął się zeskakując z drzewa.

– Dlaczego ktoś taki jak Orochimaru wysyła szczeniaka po mnie? - głos potoczył się z jednego z drzew. 
– Im mniej wiesz, kto na ciebie poluje, tym lepiej śpisz – odpowiedział chłopak. 

Nastolatek wyciągnął miecz, aby w odpowiednim momencie sparować pierwsze uderzenie. Jego rywal przerastał go niemal o głowę, a jego twarz była ukryta pod chustą. Chłopak był gotowy na pojedynek, ale nie zamierzał zdradzać wszystkich swoich umiejętności niemal od razu, ale różnica w poziomie przeszkolenia była niemal od razu widoczna. Musiał wymyślić coś, aby w miarę wyrównać swoje szanse. Jego oczy nagle przybrały czerwony kolor i ujawniły się trzy łezki skumulowane wokół źrenicy. Tak jak się spodziewał jego rywal był tym zaskoczony.

–  Rozumiem... Rozumiem. Ten padalec nasłał na mnie jednego z geninów. Musisz być tym sławnym w Kraju Fal Shiro Uchiha. - zamaskowany shinobi przystanął chwilowo. Członkowie gangu zabitego tam człowieka wyznaczyli za ciebie niezłą nagrodę. 
– Jeżeli się odważysz mnie zabić, albo próbować... To pewnie skończysz jak wszyscy inni – głos bruneta nagle stał się chłodny, jakby temperatura powietrza spadła.

Jego rywal tylko się roześmiał i ruszył na chłopaka gdy nagle tuż obok niego padł. Shiro jedynie uśmiechnął się i zarzucił na ramię nieprzytomnego shinobi i ruszył wprost do kryjówki. „Jeżeli ten gość niby o mnie słyszał powinien wiedzieć, że moja technika iluzji jest na zupełnie innym poziomie” przemknęło mu przez głowę, ale wspomnienia zaczęły narastać coraz mocniej.

Ponownie był w jednym z barów, znajdujących się w Kraju Fal i przyglądał się ludziom, którzy przychodzili, aby płacić siedzącemu przy stole człowiekowi. Chłopak był przez niego przygarnięty jak miał może z pięć lat i włóczył się po świecie po masakrze jednej z nienazwanych wiosek. Miał namiastkę domu, jednak już wtedy odczuwał, że to, co wokół niego się działo nie było zbyt normalne. Samo otoczenie ludzi, od których wyraźnie biła zła aura doprowadzała do tego, że zaczął się sprzeciwiać swojemu „ojcu”. Po jednym z takich razów, gdzie był wręcz zmuszony, aby zobaczyć, w jaki sposób rozwiązywać kwestię niesubordynacji rzucił potężne genjutsu na niczego nie spodziewającego się gangstera. Od tego momentu był wykorzystywany jako typowy straszak dla tych, którzy się spóźniali z opłatą haraczu. Trwało to około dwóch lat i byłby to dłuższy okres, gdyby nie jedno wydarzenie, które wpłynęło na całkowitą zmianę. Tego dnia wszystko było jak zawsze, ale wtedy jego „opiekun” podniósł rękę na niczego nie spodziewającą się swoją partnerkę. Spomiędzy kłótni nie był w stanie nic wyciągnąć, ani poznać powodu. Chwycił nóż i niczym zabójca poderżnął mu gardło. Po chwili, gdy się już uspokoił dotarło do niego co zrobił. Odrzucił broń i uciekł, nie czekając na konsekwencje. W niektórych kręgach jedyną karą, jaka by była dla niego przewidziana, byłaby śmierć. Po chwili powrócił do rzeczywistości, ponieważ dotarł do swojego prawdziwego „domu”. Nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewałby się jakichkolwiek zabudowań w środku lasu, a tym bardziej jakakolwiek grupa pościgowa. Chłopak uśmiechnął się widząc, jak wzmocnione drzwi otwierają się, pozwalając mu na wejście. Główna komnata tego miejsca była surowo ozdobiona, a jedyną rzeczą widoczną na pierwszy rzut oka był ogromny kamienny wąż, pod którym zazwyczaj przebywał jego mistrz. Rzucił swoją ofiara niczym szmacianą lalką i skłonił się.

– Wróciłem, chociaż nie bez problemów – głos chłopaka był lodowaty, same te rewelacje, które dowiedział się od ofiary wpłynęły zbyt mocno na niego. – Domyśliłem się, że zmierzenie się ze swoją przeszłością może być nieco... Ciężkie. Jednak widzę, że od naszego zakładnika możemy się dowiedzieć wszystkiego, co się przyda. 

Wężowy Sannin powoli wstał ze swojego krzesła i skinął głową, na co dwóch rosłych shinobi zaciągnęło ninja z Wioski Mgły wprost do jednej z cel. Shiro wiedział, że to jest znak dla niego, aby ruszyć za mentorem dalej.

–  Musisz powoli zacząć się ukrywać. Masz jedne z najsilniejszych oczu, które nie bez trudu również rozwinąłeś dzięki eksperymentom. Wprost dla mnie jest zadziwiające, że pomimo swoich badań spotkałem osobę o prawie identycznym genotypie, co najsilniejszy członek klanu Uchiha. Możesz siebie uważać za jego spadkobiercę, ale nieodpowiedzialność trzeba tępić. Na szczęście dla ciebie najwyraźniej szpieg z Wioski Mgły nie był ubezpieczony przez innych. Kraj Fal zamierza ciebie dopaść prędzej czy później, ale oni są jedynie pionkami w obecnej rozgrywce. - Orochimaru przerwał chwilową ciszę.
– Tylko co to ma wspólnego ze mną? Kraj Fal jeśli chce doprowadzić do swojej własnej zagłady, to może wydać mi otwartą wojnę – chłopak nie zamierzał się zamykać w czterech ścianach, aby być bezpiecznym, co było słychać w jego tonie głosu nie znoszącym sprzeciwu. - Siła i moc Madary Uchiha jest we mnie, to ja powinienem kierować wydarzeniami, a nie poświęcać swojej wolności w imię bezpieczeństwa. 
–  Nie powiedziałem, że masz się ukrywać. Wystarczy wspomnieć o tym, że większość twoich rywali podczas treningów boi się spojrzeć tobie w oczy powoduje, że budzisz respekt. Jako że udało mi się odpowiednio ciebie... Wkomponować w struktury Wioski Liścia powoduje, że możemy wprowadzać powoli mój plan w życie. 
– Chodzi o fakt, że zostałeś oczyszczony z zarzutów, możesz wieść spokojne życie jako jeden z opiekunów grup geninów? 
– To jest pierwszy etap. Ty wraz z twoją przyjaciółką oraz Hanabi Hyuga zostaliście przeze mnie wytypowani jako uczestniczy zbliżającego się wielkiego wydarzenia. 

Chłopak mimowolnie przystanął. Nie rozumiał do końca, co jego mistrz próbował mu powiedzieć. Czy zamierzał otwarcie wystąpić ponownie przeciwko Wiosce Liścia? O ile wcześniej wszystkie kroki były konsultowane z nim, o tyle teraz znajdował się w całkowitej niewiadomej. W jego oczach po chwili pojawił się ponownie sharingan. Wiedział, że z Sanninem nie będzie miał najmniejszych szans, jednak zamierzał się czegoś więcej dowiedzieć. 

–  Reszta o wszystkim wie? - tym razem to Shiro jako pierwszy się spytał. 
–  Miyuki i Hanabi zostały poinformowane w momencie, gdy ty byłeś na misji. Dziwiły się, że wysłałem ciebie samego, ale się uspokoiły, gdy dowiedziały się, co masz do zrobienia. Teraz możesz spokojnie udać się do wioski i oczekiwać jutrzejszego dnia. Liczę, że będziecie gotowi do egzaminu, który będą nadzorować wszyscy Kage. - odparł Orochimaru ucinając rozmowę.

Chłopak jedynie westchnął, a następnie skłonił i opuścił kryjówkę, aby udać się do wioski. Liczył na to, że nikt nie będzie mu już dzisiaj przeszkadzał, jednak się mylił. Kiedy tylko dotarł do swojego domu w dawnej dzielnicy klanu Uchiha, do jego uszu po raz kolejny dotarł szmer. Wyciągał powoli miecz przewieszony przez ramię, lecz żaden atak nie nastąpił. Mimowolnie się uśmiechnął.

–  Miyuki myślałem, że śpisz – powiedział dość spokojnie.
–  Jak mogłam spać w momencie, gdy nasza drużyna była niepełna? - odpowiedział mu głos w ciemności.

Z cienia wyłoniła się dziewczyna o identycznie jak on ciemnych oczach i czarnych włosach, upiętych w długą kitkę. Miała na sobie ubraną koszulę przewiązaną pasem w talii oraz spódniczce. Spoglądała na Shiro przez dłuższą chwilę, jakby chciała w ten sposób dowiedzieć się, czy misja zakończyła się całkowitym sukcesem. Po chwili spojrzała przez okno, chcąc dostrzec, czy nikt ich nie podsłuchuje.

– Nadal przyzwyczajasz się do oczu? - powiedziała cicho. Tak naprawdę tylko ona jako osoba bezstronna wiedziała o wszystkich eksperymentach, na które godził się chłopak. 
– Te oczy... Są potężne. Do tej pory nie mogę opanować dawnych umiejętności związanych z Mangekyo Sharinganem. Jakby coś je blokowało, albo nie mam odpowiedniego źródła chakry – chłopak wyartykułował to wszystko powoli, ponieważ wolał być całkowicie szczery i nie pominąć żadnego wątku. - A teraz dodatkowo ten test na chunnina, jak mniemam. Wolę być gotowy na sto procent. 
– Mistrz Orochimaru nie chciał tego mówić wprost tobie, ponieważ oczekiwał rezultatów. Sam wiesz, czego wymaga od nas od momentu, gdy nam pomógł.
– Tak, pamiętam...

Szedł przez dłuższy czas, szukając kryjówek. Nie wiedział sam, czy już nie ruszył za nim pościg, przecież jego ojczym był ważną personą w tamtym rejonie. Po raz kolejny zmieniał swoje miejsca pobytu, uważnie oglądając się za siebie. Stracił rachubę dni, kiedy nagle do jego uszu dotarł czyiś krzyk. Cały jego zdrowy rozsądek zaczął mu podpowiadać, aby nie zwracał uwagi na to, ale z drugiej strony... Jeśli ktoś był w niebezpieczeństwie to wypadało mu pomóc, prawda? Wyszedł z jaskini i ruszył w kierunku, skąd dochodził krzyk. Zobaczył małą dziewczynkę, która uciekała niemal identycznie jak on. Uśmiechnął się pod nosem i zeskoczył niemal w momencie, gdy trójka jakichś wojowników ją dopadła.

– Czyżbyście zamierzali jej coś zrobić? - jego głos był spokojny. 
– Nie twój interes. Powinna zapłacić za to co zrobiła w naszej wiosce. Ona i jej przeklęte oczy! - głos jednego z nich wykrzyczał niemal te słowa, ale nagle się urwał, wpatrując w chłopaka.

W tym momencie brunet ukazał pełną formę swojego Mangekyo Sharingana. Ruszył momentalnie na wszystkich trzech, wyrwał jednemu z nich miecz i zaczął atakować ich. Być może ona nie była gotowa, aby oglądać walkę o przetrwanie, ale teraz liczyło się to, aby ratować siebie. Kiedy było po wszystkim podszedł do niej, odrzucając na bok broń.

– Jeśli zamierzasz siedzieć tutaj i czekać, aż kolejni przyjdą po ciebie nie będę tobie bronił. Jeśli chcesz przeżyć, chodź za mną.- wyciągnął do niej rękę.
– Czego oni ode mnie chcą? Ja... Ja... - dziewczyna najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć. 
– Spokojnie, razem damy sobie radę.

Minęło parę dni, gdzie razem polowali na zwierzęta i pilnowali, aby nikt nie zakłócił im spokoju. Do tej pory nie znali swoich imion, ale czuli, że mogą na sobie polegać. Jedną z cisz przed burzą przerwała ona.

– Nazywam się Miyuki, jeśli to dla ciebie ważne. Również... Powiesz mi dlaczego jesteś sam? - powiedziała cicho spod płaszcza, który jej dał, aby się przykryła.
– Ja się nazywam Shiro. Nie chcę wspominać tego, co się stało, ale pomoc tobie oraz przeżycie jest jakby dla mnie pokutą za to, co zrobiłem. Powiesz mi, dlaczego ciebie ścigali?
– Nie chciałam o tym rozmawiać, ale dłużej tak nie mogę. Miałam szczęśliwe dzieciństwo, mój ojciec odwiedzał mnie i matkę bardzo często, ale widziałam, że chorował. Nie chciał się poddać, ale wkrótce potem dowiedziałam się, że zginął zabity przez swojego brata. Nienawidzę go! Matka już nigdy nie była taka sama, jak wcześniej. Kochali się od momentu, gdy się poznali, on ją uratował, gdy musiał zrobić coś strasznego... Ukrywał nas z dala od wszystkich wydarzeń, abyśmy nie musieli cierpieć. Pewnego dnia, po jego śmierci, ktoś rozniósł plotki, że mam przeklęte oczy, tak samo jak matka. Zaatakowali nas w nocy, a ja spaliłam wszystko, ale te płomienie... Nie były normalne, były czarne niczym noc. Uciekałam przez kilka dni, ale mnie odnaleźli i chcieli zabić, bo stwarzałam zagrożenie...
– Cicho. - chłopak przerwał jej nieco bezceremonialnie, po czym wziął jeden z mieczy po poległych. 

Nagle został popchnięty z ogromną siłą na jedną ze ścian jaskini. Starał się dojrzeć napastnika w ciemnościach, ale to było zbyt utrudnione. Przez otwór weszło kilku ludzi z opaskami ukazującymi ich przynależność do Wioski Ukrytej w Liściach. Na przodzie wszedł ktoś, komu w świetle ogniska by dał może maksymalnie trzydzieści lat, ale jego oczy... Po raz pierwszy widział kogoś, kto ma pionowe szparki zamiast normalnych źrenic. Podniósł po raz kolejny miecz, ale widział, że nie ma szans.

– Chcecie nas zabić? - powiedział cicho.
– Nie. - tym razem to przemówił najwyraźniej ich lider. - Dawno nie spotkałem kogoś, kto jest Uchiha i nie zginął w masakrze klanu. Chcecie żyć? Chodźcie za mną. Przestaniecie czuć, co to znaczy ból.